W krzaki!

"(...)Jesień... Jesień... liście lecą Liście lecą jak Bóg wie co(...)" Tak pisał Artus Andrus w swoim wierszu i chociaż liście w istocie już spadły, to jeszcze przez chwilę posiedzimy w klimatach jesieni, a i pewnie do stycznia w pogodzie się wiele nie zmieni. A pora to na rower świetna.

Wiem, że część rowerzystów chowa swoje jeździdła przed zimą, albo przesiada się na trenażer, ja jednak wolę świeże powietrze. Takie zdrowe 5 stopni pozwala się dalej solidnie zagrzać, ale przegrzanie ze środka lata nam nie grozi.

Oczywiście, ubiór na okresy zimne to swego rodzaju wyzwanie, ale przy odrobinie chęci da się to prosto rozwiązać. Wybieramy syntetyki, termoaktywne, raczej lekkie a odporne na wiatr, uszczelniamy uszy, szyje i rękawy. Do tego kierujemy się prostą zasadą co do ubioru do aktywności fizycznej - wychodząc na zewnętrze powinno nam być lekko chłodno, ponieważ po 15 minutach wysiłku nabierzemy temperatury.

Nie będę powtarzał wszystkich wskazówek odzieżowych, bo te zostały świetnie ujęte na popularnych blogach enduro. Co najwyżej zachęcam do lektury.

Moja wskazówka, którą za to lubię podkreślać to wybór terenu do jazdy. Jedźcie do lasu i w krzaki, w lesie co do zasady wiatr jest pomijalny, a to właśnie wiatr odpowiada w dużej mierze za odczuwalną temperaturę. Jak jeszcze zrobi się przyjemny mrozik i spadnie śnieg, to jest jeszcze lepiej, ale z tym na nizinach bywa w ostatnie lata słabo. Mimo to, las jest wdzięczny, las nas chętnie przyjmie.

I nawet błotem na jesieni się nie trzeba przejmować, bo jest go jeszcze niezbyt dużo. Po lecie ziemia przyjmuje wodę. Ale przestanie w zimę, jak zamarznie. Wczesną wiosną będzie jeszcze gorzej.

Na jesieni kałuże to ledwo błotne zarodki. Gdzieś tam są miejsca z wodą, jasna sprawa, ale cały czas jest akceptowalnie. Nawet po deszczu ziemia chętnie przyjmuje wodę, zostawiając jej niewiele w zagłębieniach.

Gorzej jak nam to w zimę zamarznie. A na wiosnę odmarznie. Trochę, z wierzchu. Wtedy jak spadnie deszcz to jest katastrofa. Toniemy po ośki. A potem jak to wszystko przymarznie, to mamy błotne koleiny twarde jak beton. No co zrobić, taki mamy klimat.

Do czego zmierzam, jesień jest łaskawa. Wszędzie jest znośnie twardo, koła kręcą się szybko, temperatura jest akceptowalna. Te same warunki na wiosnę dadzą zupełnie mniej przyjemny efekt. Rzecz jasna to mnie nie powstrzyma przed jazdą, ale zachęcam do przedłużania sezonu chociaż na rzecz jesieni.

Inną zabawną kwestią później jesieni i zimy jest to, że każda popołudniowa jazda to de facto jazda nocna. Dobre latarki nie są drogie, a przedłużenie czasu do jazdy jest bardzo miłe.

Oczywiście jazda lasem w ciemności to zupełnie nowe spectrum wrażeń, szczególnie przy dość mocnej latarce, kiedy wszystko poza snopem światła jest absolutnie czarne. Za to dźwięki w tejże ciemności nie nikną, a las ma swój głos. Zawsze coś chrobocze i szura.

Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy się nie boję zagrożeń nocnej jazdy po lesie. Odpowiedziałem pół-żartem, że nie ma się czego bać, jeśli to ty jesteś zagrożeniem.

PS. De facto już zima, ale jak wyglądam za okno, to mogę co najwyżej zrobić bałwana z błota.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

50zł

Kórnik i ścieżka zdrowia

Opony